Cześć, mam na imię Veranda #5
Wreszcie skończona! Krew, pot, deszcz i przypalone mięso z grilla, ale się udało!
Wreszcie skończona! Krew, pot, deszcz i przypalone mięso z grilla, ale się udało!
Tja… światełko w tunelu świeci mocno. Odnośnie poprzedniego wpisu, zapomniałem Wam przedstawić Tomasza: Ten o to robalek, grzecznie sobie wracał z nami w samochodzie, patrząc co rusz na drogę i na mnie. Spokojnie przesiedział na desce rozdzielczej i szczerze mówiąc, to niezbyt chciał się z nami rozstawać. Ok, ale powrót do spraw bieżących: Domek obity……
Pogoda to suka wiecie? Gdyby nie te deszcze, to już dawno bym skończył domek i przechodził do następnych rzeczy (wizyta w pewnym serwisie o europejskiej renomie) ale nie… deszcze niespokojne muszą targać psa… no nic – 20% obicia domku zrobione. Dopiero… Jeszcze pozostałe 80% + pomalowanie + listewki + załamywanie się, że dalej wszystko krzywe….
No i walka z werandą trwała dalej ;) Na dzień drugi trzeba było spakować kilka desek – na szczęście się udało. No a potem już poszła budowa: Udało się zrobić wszystko wczoraj, dzisiaj pogoda pozwoliła na dokończenie brakujących na fotce elementów podłogi i wzmocnień poprzecznych: A po założeniu nowych okien się polało z nieba…
Jak zapewne ktoś, kto podczas porażenia mózgu czytał mój blog, kojarzy że budowałem sobie na działce Altankę. Tak jakieś 3 lata temu postawiłem kurnik zbity z płyt osb i byłem z siebie dumny. Jednak żona zrobiła mi "Zestaw nasadowych kluczy – challenge". Mam dokończyć kurnik, aby wreszcie można było do niego przyjeżdżać na odpoczynek. Więc,…