Amortyzatory. Cudowne “patyki” w naszym zawieszeniu, które sprawiają, że samochód nie zachowuje się jak piłeczka pingpongowa. Zasadzę działanie będziecie mogli zobaczyć na poniższym filmie, więc nie będę się zbytnio nad tym rozwodził, bo “ktoś zrobi to za mnie lepiej”.
https://www.youtube.com/watch?v=1W_J6UhQP6s
Ogólnie wymiana amoryzatorów na tylnej osi, nie powinna Wam nastręczać sporej ilości problemów. Można to zrobić na podjeździe, parkingu, ulicy – gdzie chcecie i bez specjalistycznych narzędzi. Co ważne, odnosi się to tylko do konstrukcji, gdzie amortyzator i sprężyna są osobnymi elementami, a nie są razem. W tym drugim przypadku trzeba się zaopatrzyć w ściskacz do sprężyn.
Przejdźmy do tego co nam będzie potrzebne:
Zestaw podstawowy dla E46 (w E36 pewnie będzie podobny):
- Grzechotka z nasadkami 13 i 18 (13 na górne mocowanie + śrubę na amortyzatorze, a 18 na dół).
- 2 klucze płaskie – 6 i 13 – aby odkręcić poduchę amortyzatora.
- To co potrzebujecie aby Wam ułatwiło zdejmowanie tapicerki (w E46 Coupe to tylko parę spinek. Łączę się w bólu z właścicielami touringów :D)
- WD-40 i od razu psikamy dolne śruby.
- Oczywiście amortyzatory i reszta elementów, które wymieniamy.
Jak już mamy narzędzia, “wyrywamy” tapicerkę” i naszym oczom ukazują się, albo i nie, mocowania.
Żeby nie było fotkę zrobiłem po zdjęciu śrub poduchy ;) Druga fotka pokazuje matę wygłuszającą. W 16 letnim wozie będzie ona w tak tragicznym stanie, że po prostu wyjmijcie ją i wyrzućcie do śmieci.
No i czeka nas najpiękniejszy moment – duże śruby, na nasadkę 18. Popsikaliście wcześniej WD-40, albo innym penetratorem? To będzie łatwiej. Ja osobiście zdjąłem koło od strony pasażera i stanąłem na grzechotce, aby śruba puściła. Uprzedzając – grzechota żyje :D
No i mamy “ten gorszy” amortyzator. Się wylał i jak widać to co go oblepia już bardziej przypomina towot, niż olej amortyzatora.
Dodatkowo – ktoś założył plastikową osłonę (ten czarny cylinder) do góry nogami. Fachman, nie ma co :D
No i to co chcieliśmy przełożyć przekładamy, to co jest nowe (kupione, albo w zestawie) – zakładamy nowe. Z amortyzatorami jest dodawana podkładka i nakrętka na poduchę – oczywiście wymieniamy. Tak poskładany amortyzator – składamy do kupy. Jeśli nie podnieśliśmy wozu – musimy ścisnąć amortyzator. Całość można zrobić samemu – kwestia włożenia w mocowanie i “złapanie” dolnej śruby. Następnie przykręcamy poduchę, a potem już tylko mocno dokręcamy dolne mocowanie.
Całość operacji, na ulicy zajęła mi 1.5h, więc rzekłbym, że po wymianie oleju i filtrów jest to najłatwiejsza “poważna” naprawa w samochodzie, dlatego polecam to zrobić samemu, ze znajomym. Można te 100zł na mechaniku zaoszczędzić ;)
PS.: Uczcijmy minutą ciszy poległego bohatera: Klucz 8 nie wytrzymał obciążenia :( (używany, bo “fachman” obciął gwint w jednym amortyzatorze i “przyszlifował” górę na 8mm)
PS 2: Zgadnijcie, który amortyzator jest wadliwy – dla podpowiedzi: Leżały tak pół godziny :D
Odbój i osłonę cza było nowe założyć dla prawilności :)
Tylko po co, skoro tylko brudne? ;)
Nie wiem w sumie jak, ale już jakiś czas temu trafiłem na ten blog i przeglądałem Twoje posty o samochodzie – fajna coupejka. Mam pytanie, tylko chciałbym szczerą odpowiedź – wiem że masz to auto niecały rok bo piszesz o nim nie dłużej, robiłeś tu coś z tym silnikiem, napędem? Jakieś mniejsze lub większe awarie czegoś z tych rzeczy? Ogólnie przyglądam się takim autom i zastanawiam się czy będzie mnie stać na utrzymanie takiego silnika, spalanie mnie nie interesuje ale awaryjność silnika, a wydajesz się być sensownym recenzentem więc pytam o szczerą opinię. Pozdrawiam i czekam na odpowiedź :)
Z silników w E46 praktycznie tymi najmniej obsługowymi są właśnie 6-cylindrowe M52 i czwórki M43.
Jest parę purchli rudawych na tylnych błotnikach – do ogarnięcia. Reszta blachy zdrowa (poza mocowaniami amorów tylnych – na fotkach :P)
O dziwo, podłoga w miejscu mocowania tylnego dyfra wygląda u mnie bardzo dobrze, co jak na przedlifta 6 cylindrowego jest małym sukcesem.
Jako, że wóz ma już 16 lat, to zaczynają w nim “wychodzić” rzeczy wiekowe.
Także czeka mnie wymiana uszczelek Vanosa, chłodnicy (powoli dół się zaczyna do mnie “uśmiechać” – standard w E46 i E39), czy zajęcie się odmą. Visco nie mam, więc jedno “problematyczne” urządzenie odpada.
Właściwie, jeśli M52 nie było przegrzane, jest lany sensownej jakości olej, to nie powinno się nic dziać, a reszta to elementy eksploatacyjne, które trzeba na bieżąco wymieniać.
E46 jest ogólnie spoko materiałem na Daily. Wygodniejsze, cichsze od E36, ale i cięższe, co wg. mnie jest sporym minusem, bo Coupe waży tyle co nowa Mazda 6, czyli wóz znacznie większy. Mało problematyczny, a jak coś to względnie prosty w naprawie. A z cichością, bardziej martwiące jest, że dopiero się usłyszało i poczuło w jeździe już wypadający sworzeń. Wg. mnie to trochę za późno, bo dla osoby niezainteresowanej może się to skończyć zostawieniem koła w rowie… z resztą samochodu.
Ogólnie jakbyś chciał znać jakieś szczegóły – zapraszam, pytaj. Jeśli będę znał odpowiedź, to z chęcią się podzielę.
Dzięki za szybką i wyczerpującą odpowiedź! Ogólnie to wszystko wskazuje na to, że chyba jednak będę się za takimi M52 rozglądać, bo M43 to jednak trochę bieda z mocą. Ale znajomy miał ten silnik właśnie, też na podwójnym vanosie (w touringu E46) no i narzekał że auto miało oryginalnego przebiegu (bo znał auto od nowości) tylko 240 tysięcy i miał do roboty sprzęgło z dwumasem, a skrzynia po 250 tysiącach czasem wyskakiwała z biegów, zapewne było to spowodowane tym że ten przebieg zrobiła kobieta po mieście, ale może u Ciebie też się coś działo ze sprzęgłem albo skrzynią? Skrzynia wiem że nie koszt, ale dwumas to jednak już trochę kosztuje.
Wiesz – E46 może już mieć 20 lat i trzeba tak na ten wóz patrzeć. To już powoli starszy wóz, więc różne dziwne rzeczy będą wychodzić. A jeśli wóz nie jest od początku “w rodzinie” to nie będziesz na 100% pewien jak ten przebieg był pokonywany. U jednej osoby przez 100kkm wóz może raz, czy 2 zobaczy czerwone pole, u innej – odcinka była klepana częściej niż Najman matę.
Dwumasa to element eksploatacyjny i można ją “dojechać” w 150kkm, także nie ma co się przejmować i jeśli “wypadnie” na nas – zróbmy. Po prostu mając taki wóz, należy być przygotowanym na taki koszt.
BTW.: dzięki za przypomnienie – sprężynkę 5 biegu muszę wymienić, bo czasami dźwignia nie wraca na środek ;)
Ogólnie trzeba zdać sobie sprawę z tego, że wóz ma swój wiek, więc będą się psuć w nim rzeczy. Nie ma co kupować takiego wozu z budżetem “na styk” i liczyć, że “jakoś to będzie”. To w sumie dobra zasada dla każdego wozu.
W okolicy sierpnia pewnie podsumuję koszta rocznego utrzymania takiego wozu, więc też da Ci to jakiś pogląd.