Ostatnio przeglądam sobie na “jutubie” cykl programów “Megafabryki”, znany Wam zapewne z National Geographic. Oglądałem wersje polskie, więc były też i komentarze w tym języku.
I to nie były komentarze sensowne…
Bo jak poważnie odbierać napinacza internetowego, dla którego problemem jest, że przy maksymalnej prędkości Veyron zużywa cały bak w 15 minut. Dobrze, że nie przeliczali ile będzie kosztowało zalanie 10 chłodnic płynem.
Ciekawe jakby w Norauto powiedział, że potrzebuje 25 litrów oleju do układu napędowego…
Ogólnie piję tutaj do takiego polskiego “bólu dupy” w temacie szalonych samochodów. Tak – Supercary wg. Polaków nie mają bytu w tym kraju… bo się nie da tak szybko pojechać, bo dużo palą, bo nie da się założyć LPG. Jednak problem nie leży w wozach. To dość ograniczone postrzeganie ludzi w naszym kraju.
Od dawien dawna wiadomo, że Super Samochody (nie wiem jak to pisać) nigdy nie były wyznacznikiem rozsądku branży. I dobrze. Bo dzięki temu każdy z nich jest wyjątkowy. Każdy ma cechy, która przyciągają ludzi. Wspólny mianownik – niebywałe osiągi i przesuwanie możliwości technologicznych jeszcze dalej!
Więc każdy kto mówi, że Zonda, Agera, Veyron – są bezsensowne… w gruncie rzeczy mają rację. Bo jaki sens jest w pełni skórzanego wnętrza, radia i innych tego typu udogodnień w wozie, który trzeba częściej tankować niż Cinquecento z odłączonym bakiem? A no taki, że tak można! No a potem pokazać limuzynę, która ma także 1000KM i nie pozwoli się jej właścicielowi spóźnić na zaplanowane spotkanie!
Zapewne dla tych “nie-moto” pieprzę jak potłuczony, a dla tych petrolheadów ameryki nie odkryłem. Wiem, ale dawno też nic nie napisałem tutaj prawda?