Ewolucja Herm(io)anna

Tak sobie ostatnio pojeździłem moim niemieckim ciulstewkiem. Tak, jest to wydarzenie niecodziennie, bo rzadko odpalam E36, z powodu braku czasu i przeważnie chęci do "kruzowania" po mieście. A jak mi się zachciało, to trzeba było najpierw załadować akumulator, a na to już chęci nie było – i kółko się zapętlało. Ale ostatnio wziąłem parę razy na serpentynę to bydle. I wreszcie odczułem, że zaczynamy się poznawać. Dlaczego? Sam nie wiem… może dlatego, że ostatnio, odkąd trochę pojeździłem to nic nie chciało odpaść/wybuchnąć/rozlecieć się? Silnik zaczął o dziwo dobrze pracować (dziwne, bo puszcza na łączeniu kolektora z down-pipe). Po wyjęciu wnętrza zaczęły się pojawiać nowe dźwięki, które… mnie uspokajają. Szum pompy paliwa, dźwięk małych kamyczków uderzających o podłogę, szum wody po przejeździe po kałuży i tak dalej. Ale też zacząłem poznawać słabości obecnego "setupu". Zbyt niski i za miękki zawias. Hamulce takie… dziwne. Pewnie kwestia przyzwyczajenia, ale i tak się na to spojrzy, bo trzeba w najbliższej przyszłości wymienić przewody. Fotele – standardowe mają trzymanie boczne na poziomie mojej kanapy rogowej w domu. Kierownica – wytarta, duża, obleśna. Wnętrze… jeszcze trochę zbędnych kabli, maty wygłuszające (muszę się poromansować z opalarką i wąską szpachelką…), pozbycie się szyberdachu. Karoseria – parę purchli do pozbycia + przemalowanie (czarne samochodu są… czarne… jakoś tak niezbyt mi to pasuje) na kolor biały (każdy rycerz musi mieć swojego białego rumaka prawda?).

Ogólnie roboty co nie miara, A gdzie tam jeszcze klatka, kubły, szelki i przygotowanie pod jakieś zawody? Oj długa droga nas czeka… oby żona miała tyle cierpliwości i nie kazała nam obydwu mieszkać w garażu :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Verified by MonsterInsights